czwartek, 23 października 2014

Leszek Szyszkowski - trener, który wychował Michała Kwiatkowskiego. Włoski szlak receptą na sukces!



W Pacificu Toruń osiągnął Pan już naprawdę bardzo wiele. Zawodnicy i wychowankowie zespołu regularnie pojawiają się na startach Mistrzostw Świata, Igrzysk Olimpijskich i wielkich tourów. W czym tkwi tajemnica sukcesu?

W solidnych fundamentach, których ostoją jest sponsor główny firma CPP Toruń Pacific z prezesem Wojciechem Sobieszakiem na czele, od 20 lat wspierająca klub. Sukcesy TKK Pacific opierają się na dobrym naborze kolarskiej młodzieży, realizowanym w oparciu o nasze filialne UKS-y zlokalizowane w gminach ościennych wokół Torunia. Następnie na prawidłowej selekcji i szkoleniu zawodników. Kolejnym ważnym ogniwem jest współpraca z partnerem włoskim. Ta współpraca trwa już ponad 14 lat. Dzięki temu najlepsi zawodnicy Pacificu mają okazję do treningów w Toskanii i konfrontacji z najlepszymi młodzieżowcami na świecie. Bo jeśli się uczyć to od najlepszych. Taką drogę na sportowe szczyty przeszli nasi wychowankowie Michał Gołaś, Michał Kwiatkowski czy Łukasz Wiśniowski.  Z dobrodziejstw tego systemu skorzystali także Tomasz Marczyński, Łukasz Owsian, Piotr Gawroński oraz wielu innych których nie sposób tu wymienić. Przetartym przez Pacific „włoskim szlakiem” podążał także Rafał Majka i wszyscy wiemy dokąd dotarł.

Jednym z najbardziej znanych z Pana wychowanków jest Michał Kwiatkowski. Gdzie upatrywałby Pan dla niego większe szanse – w wielkich tourach, czy w wyścigach klasycznych? Czy Kwiatkowski jest w stanie wygrać Tour de France?

Michał Kwiatkowski jest zawodnikiem kompletnym i jest w stanie wygrywać zarówno w wyścigach klasycznych jak i wielkich tourach z wygraniem klasyfikacji generalnej w Tour de France włącznie. Wierzę, że kiedyś to stanie się faktem. Natomiast bardzo wiele zależy od samego Michała, od jego strategii i strategii grupy którą reprezentuje. Do tego sukcesu potrzeba spełnić wiele warunków: specjalne przygotowania do 3-tygodniowego wyścigu, silny zespół zdolny pomóc liderowi, wreszcie determinacja samego Michała. Cały jego team musi mieć ten jeden wspólny nadrzędny cel, wtedy się go osiągnie.

Czy jest Pan w stanie podać kilka nazwisk młodych, polskich kolarzy, którzy Pana zdaniem osiągną w przyszłości sukcesy nie mniejsze niż Majka, Niemiec i Kwiatkowski? 

Dobrze rozwija się już na profesjonalnej ścieżce nasz wychowanek Łukasz Wiśniowski, który był podwójnym mistrzem Polski orlików, następnie przeszedł do grupy kontynentalnej Etixx Ihned, a w tym roku podpisał już dwuletnią umowę z Omega Pharma Quick Step. Idzie więc śladami Kwiatkowskiego i Gołasia. Potencjał drzemie też w  wielu innych młodych kolarzach, których nie sposób wymienić,  ale, czy skrzydła rozwiną, czy ich talenty rozbłysną, zależy od bardzo wielu czynników. Michał Kwiatkowski to jeden jedyny, niepowtarzalny talent, który moim zdaniem rodzi się raz na 100 lat . Teraz wielu trenerów będzie porównywać swoich adeptów sztuki kolarskiej do Kwiatka i Majki. To będzie pewna prawidłowość  motywująca i inspirująca młodych do naśladowania, co może przyczynić się  do dalszej popularyzacji i rozwoju kolarstwa w Polsce.  

Problem dopingu to czarna plama na pięknej dyscyplinie, jaką jest kolarstwo. Czy z młodymi zawodnikami rozmawia się na ten temat i tłumaczy się im, że nielegalne środki farmakologiczne nie są najlepszą receptą na sukces? Jak można wpłynąć na młodych kolarzy, aby kolarstwo było czyste w przyszłości, kiedy praktycznie co roku któryś z ich idoli przyłapywany jest na oszustwie?

Zgadzam się, że jest to zmora naszego sportu, ale chyba żadna inna dyscyplina nie jest tak skrupulatnie i szczegółowo kontrolowana jak kolarstwo. Wprowadzono paszporty biologiczne. Zintensyfikowano kontrole. To wszystko sprawiło, że wizerunek kolarstwa się zmienił na lepsze. Ja zawsze powtarzam swoim zawodnikom, że najlepszym dopingiem jest ciężki trening, odpowiednia dieta i regeneracja. Doping  to droga donikąd i w naszym klubie nie ma miejsca dla takich poczynań.

W młodym wieku musiał Pan zrezygnować z kolarskiej kariery z powodu kontuzji. Na pewno nie każdemu młodemu kolarzowi w podobnej sytuacji uda się zostać np. trenerem. Jak pomaga się takim kolarzom? Czy trenerzy wpajają młodym zawodnikom, że powinni zadbać o swój wszechstronny rozwój?

W Pacificu od najmłodszej kategorii, czyli od „żaka”, wpajamy zawodnikom łączenie nauki ze sportem. Mówimy, że obok kolarstwa liczy się nauka. Dobrzy i wybitni kolarze byli też świetnymi uczniami. Wspomnę tu choćby olimpijczyka – Michała Gołasia. Gołaś miał piątkę na maturze z matematyki! Wiadomo, że kontuzje i przypadki losowe są wpisane w naszą dyscyplinę, ale kolarstwo stwarza szerokie pole do działania. Wśród naszych wychowanków mamy trenerów (Mientki, Tomasz Owsian, Andrzej Kiejnowski, Sławomir Baliński, Marcin Lewandowski), masażystów (Dariusz Kapidura, Michał Szyszkowski – obaj Giant Shimano, Tomasz Streich – Europcar), dyrektorów sportowych (Sławomir Błaszczyk – Katiusza). Wielu byłych kolarzy Pacificu świetnie radzi sobie w biznesie, prowadzą własne firmy – jak np. Jarosław Ryszewski. Kolarstwo nauczyło ich wytrwałości i determinacji w dążeniu do celu.

Polskie szkolenie jest już na światowym szczycie, czy jest jeszcze coś, czego nam brakuje i powinniśmy to udoskonalić? Gdzie na świecie system szkolenia kolarzy jest Pana zdaniem najlepszy?

Na światowym szczycie znalazło się kilku polskich kolarzy, wychowanych tak naprawdę na systemie włoskim. Sportowe talenty takie jak Majka, Kwiatkowski, Niemiec mogły się rozwijać w Polsce do kategorii junior, potem potrzebowały wsparcia organizacyjnego, sprzętowego oraz dostępu do rywalizacji na światowym poziomie.  Dla mnie osobiście system włoski jest wzorcowy i sam nawiązałem współpracę sportową z partnerami z Włoch. Inspiracją i wzorem do naśladowania był i jest mój mecenas kolarstwa Czesław Lang.  Od 2001 roku kolarze Pacifiku i inni z kategorii orlik oraz wybitni juniorzy (tacy jak swego czasu Szmyd, Gołaś, Marczyński, Niemiec, Bodnar, Marycz, Janiaczyk, Honkisz, Paterski, Huzarski,Gawroński, Kwiatkowski, Majka czy Poliański) mieli okazję trenować i startować we Włoszech - gdzie przez cały rok panują świetne warunki pogodowe – i mogą rywalizować z najlepszymi ze świata. To przyniosło nam sukcesy w postaci medali mistrzostw świata i Europy. Na marginesie dodam, że rząd Australii we Włoszech w Varesse stworzył Instytut Akademii Sportowej gdzie uczą się i trenują nie tylko kolarze, ale i wioślarze, lekkoatleci. Brytyjczycy też we Włoszech posiadali akademie kolarską . Ze wschodu z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Litwy, Estonii wszyscy we Włoszech szukają swojej szansy rozwoju kolarstwa. Ponadto uważam, że we Francji i w Hiszpanii są równie świetne warunki do rozwoju kolarstwa. W Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia i udoskonalenia.  W Kujawsko-Pomorskim mamy świetny system szkolenia kolarskiego „narybku” w postaci Ligi Uczniowskich Klubów Sportowych. Zarówno Stal Grudziądz, jak i Pacific Toruń mają sieć filialnych UKS-ów i w tym tkwi siła „zaprogramowanych” sukcesów tych klubów na torze i szosie. Oczywiście mogłoby być lepiej ale barierą są finanse. Liczę na to, że coraz większa popularność kolarstwa i wzrost uczestników masowych imprez kolarskich przełoży się wkrótce na napływ sponsorów do naszej dyscypliny. Jak również pozyskamy większe środki z budżetu państwa i samorządów na sport młodzieżowy.

W 2008 roku wyleciał Pan jako trener z kadrą polskich kolarzy na Igrzyska Olimpijskie. Czy było to spełnienie wszystkich Pana zawodowych marzeń?

Z pewnością tak. Udział w igrzyskach w roli trenera kadry torowców średniego dystansu był spełnieniem jednego z celów sportowych. Nie da się oddać słowami atmosfery igrzysk, ducha olimpijskiego. Igrzyska w Pekinie były zorganizowane z ogromnym rozmachem. Miałem okazję obejrzeć kilka olimpijskich aren. Natomiast wciąż stawiam sobie nowe cele. Marzę, by w Rio de Janeiro, czy następnych igrzyskach, któryś z wychowanków Pacificu Toruń sięgnął po medal olimpijski.

Rozmawiał: Piotr Kulpa

1 komentarz: