Pracował Pan w różnych zagranicznych ekipach klasy międzynarodowej, jak Milram i Gerolstainer. Ostatnie trzy lata spędził Pan w Katushy, a w nowym sezonie będzie Pan koordynatorem technicznym w CCC Sprandi Polkowice. Niech Pan krótko o sobie opowie. Czym Pan zajmował się w dotychczasowej swojej karierze zawodowej, a za co odpowiadał będzie Pan w nowej ekipie?
Pracę w kolarstwie zacząłem w charakterze masażysty, ale zawsze pociągała mnie tematyka funkcjonowania organizacyjnego wielkich teamów. W ekipie Gerolsteiner zacząłem powoli przejmować sprawy organizacyjne związane z grupą masażystów. Rok później – w Milramie byłem odpowiedzialny za całą obsługę i funkcjonowanie bazy ekipy, by w końcu zostać asystentem managera teamu. Po rozwiązaniu Teamu Milram podjąłem prace w Katushy na stanowisku Dyrektora Wykonawczego. Byłem odpowiedzialny za całą strukturę organizacyjną ekipy. Teraz moim zadaniem będzie przenoszenie moich doświadczeń do struktur grupy CCC.
W Polsce chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy tak silnej drużyny z tyloma
świetnymi kolarzami. Co bardzo cieszy, zespół w głównej mierze oparty jest na
zawodnikach z naszego kraju. World Tour to cel dla ekipy z Polkowic?
Celem na pewno jest ciągły rozwój i
progres ekipy. Nie chodzi tu tylko o rozwój sportowy, ale również
organizacyjny. Przy utrzymaniu tego progresu przynależność ekipy CCC do grona
World Touru będzie oczywistą konsekwencją. Jednak sam World Tour nie jest celem
samym w sobie.
Jakie są w zespole plany i cele na nadchodzący sezon?
Przede
wszystkim, kontynuacja dalszego rozwoju ekipy na wszystkich szczeblach.
Oczywiście
jako team kolarski mamy ambicje sportowe i chcemy wygrywać jak najwięcej – w skuteczny
sposób reprezentować i promować markę naszego sponsora Pana Dariusza Miłka –
firmę CCC.
W zeszłym sezonie kibice kolarstwa byli pod wrażeniem występów Macieja
Paterskiego – zwłaszcza w prestiżowym wyścigu Glava Tour of Norway oraz na mistrzostwach w Ponferradzie. Nie da
się ukryć, że zawodnik po powrocie do Polski z włoskiej ekipy
Liquigas-Cannondale zdecydowanie odżył. Podobną przyszłość można wróżyć
Sylwestrowi Szmydowi?
Mimo
wielkiego szacunku do obu tych zawodników, nie chciałbym ich porównywać,
chociażby z racji różnicy wieku. Sylwek ma ogromny bagaż doświadczeń, jak i
wielki talent. Jestem pewien, że będzie bardzo cennym nabytkiem.
Za granicą Polakowi trudniej jest osiągnąć sukces, czy może na pewnym
poziomie w kolarstwie liczą się już wyłącznie posiadane umiejętności? Chodzi mi
tutaj zarówno o działaczy, jak i samych zawodników.
Myślę że, narodowość nie ma znaczenia.
Oczywiście są kraje, takie jak Włochy czy Belgia, gdzie kolarstwo jest jedną z
najpopularniejszych dyscyplin i to właśnie w takich krajach droga do
zawodowstwa może być trochę krótsza niż np. w Polsce. Uważam jednak, że wysoka
jakość, poziom i konsekwencja przebiją się wszędzie – bez względu na to, z
jakiego kraju pochodzą.
Z jakich swoich osiągnięć zawodowych jest Pan najbardziej dumny?
Może wybiegnę tutaj w przyszłość. Będę najbardziej dumny, gdy polska ekipa
wystartuje po raz pierwszy w Tour de France, a ja będę w jej szeregach.
W jaki sposób Pana zdaniem należałoby wykorzystać sukcesy polskich
zawodników, aby kolarstwo w naszym kraju było jeszcze silniejsze?
Mamy mistrza
świata. Mamy coraz więcej młodzieży zainteresowanej naszą dyscypliną. Popularność
kolarstwa rośnie w mediach i społeczeństwie. Proponuje przestać biadolić i
narzekać. Trzeba pracować i konsekwentnie iść do celu, jesteśmy na dobrej
drodze.
Kogo chętniej widziałby Pan w swojej ekipie – Kwiatkowskiego, czy Majkę?
To byłby
luksusowy dylemat. Najlepiej byłoby mieć obu.
Czy ma Pan czas na to, żeby samemu pojeździć na rowerze? Co jest
wyjątkowego w tej formie spędzania wolnego czasu?
Tak, mam
czas, ale ciągle za mało. Jazda na rowerze to ruch, zdrowie, kontakt z naturą i
różnorodność. Można uprawiać kolarstwo jadąc 200 km po górach, ale można też na
damce jechać po bułki do piekarni lub na piknik z całą rodziną. Można by tak
wymieniać w nieskończoność. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Pracował Pan z wieloma gwiazdami światowego kolarstwa, między innymi ze
zdecydowanie największą gwiazdą Katushy – Joaquimem Rodrigezem. Jak ocenia Pan
tego zawodnika pod względem sportowym, a jakim człowiekiem jest on prywatnie?
Wspólną cechą wszystkich gwiazd z
którymi pracowałem to właśnie zacieranie się granicy między zawodowstwem a
życiem prywatnym. Zawodnicy tego formatu są kolarzami, zawodowcami 24h na dobę.
Wszystko podporządkowane jest przygotowaniom, startom. Trening, dieta, odpoczynek,
wszystko podporządkowane do jednego celu – być najlepszym na szosie.
Rozmawiał: Piotr Kulpa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz