sobota, 3 stycznia 2015

Jakub Rybicki i Paweł Wicher - wyprawa przez Bajkał pomogła im odkryć prawdę, dobro i piękno o wiele lepiej niż wódka!

Na początku chciałbym zapytać o zamieszczone na Waszej stronie motto, bo nie ukrywam, że brzmi dość intrygująco: „Podróże na Wschód w poszukiwaniu prawdy, dobra oraz piękna. I wódki.” Wódkę na Wschodzie znajdziemy na pewno. Prawdę, dobro i piękno również?

Świat się zmienia, Rosja też. Po godzinie 21 możemy mieć problem, bo oficjalnie alkoholu sprzedawać już nie wolno. Nie znaczy to oczywiście, że nie da się go kupić, ale trzeba się nieco wysilić. A tak na serio, to Prawdę, Dobro i Piękno można znaleźć wszędzie, nawet na własnym podwórku, nawet w panu Mietku spod monopolowego, zależy jak sobie te wartości zdefiniujemy. Mi się wydaje, że są ukryte w Naturze. Takiej przez duże N, która nas zwala z nóg. Albo z rowerów. Na Bajkale czyni to całkiem dosłownie. Wystarczy że mocniej powieje, a wywrócić się może nawet samochód terenowy, o rowerze nie wspominając. Stajesz w obliczu takiego żywiołu, zdany na jego łaskę i niełaskę i co masz zrobić? Tylko przyjąć w pokorze swoją małość. Czy to jest prawdziwe, dobre i piękne? Według mnie tak.
Podróż to generalnie inny stan świadomości, czas, kiedy odrywamy się od codziennych problemów, ograniczając się do zaspokajania najprostszych potrzeb. Wtedy naprawdę dużo łatwiej dostrzec coś, czego na co dzień nie widzimy, zastanowić się nad sobą, odetchnąć. To bardzo oczyszczające doświadczenie, gigantyczny zastrzyk energii, ładujący baterie na cały rok. Jest mi wtedy łatwiej zobaczyć te trzy rzeczowniki, a w domu by je odnaleźć potrzebuję wódki.


Największe wrażenie zrobiła na mnie Wasza wyprawa po zamarzniętym jeziorze, siódmym co do wielkości na świecie – Bajkał Ice Trip. W naszym kraju podróż na Syberię, zwłaszcza zimą, kojarzy się raczej z zesłaniem niż z formą spędzania wolnego czasu… Skąd pomysł na tak ekstremalną wyprawę?

Mieszkałem na Syberii przez pół roku, studiując wschodoznawstwo w Irkucku, 60km od brzegu Bajkału. Przez ten czas przeszedłem kilkaset kilometrów w okolicach jeziora i się w nim po prostu zakochałem. Owszem, to miejsce zesłania tysięcy Polaków, ale także kraina gdzie dobrowolnie się osiedlali, albo wracali po katordze. Jest nawet wieś, której mieszkańcy wciąż mówią po polsku – to potomkowie osadników, a nie męczenników!  Nic bardziej ich nie irytuje niż współczucie turystów, którzy wmawiają im, że żyją na „nieludzkiej ziemi”. Syberia to wspaniała kraina, potężna przyroda, świetni ludzie, mistyka, oraz specyficzny etos – coś czego nie znajdziemy nigdzie w Europie. Po powrocie z wymiany studenckiej Bajkał śnił mi się po nocach, a właściwie od początku wiedziałem, że chcę go przejechać rowerem. Najpierw trzeba jednak było zebrać doświadczenie i sprzęt, żeby móc porwać się na takie przedsięwzięcie. Zajęło to 5 lat.

Nie baliście się, że lód pod Wami pęknie?

Nieszczególnie. Lód ma od 0,5m do 1 m grubości, także bez problemu jeżdżą po nim ciężarówki. Sto lat temu położono nawet szyny na jeziorze i jeździły po nim pociągi, także raczej nie załamie się pod dwójką rowerzystów. Problemem są szczeliny i miejsca z cieńszym lodem, ale tu po prostu wystarczy być uważnym. Bardzo nieswojo czuliśmy się podczas nocy na jeziorze, kiedy trzeszczał pod nami lód, a czasem nawet się trząsł. Jednak szansa, że szczelina otworzy się akurat pod namiotem, jest czysto teoretyczna. 

Jaka była najniższa temperatura, podczas której jechaliście rowerem i jak przy takiej pogodzie ubrać się na rower?

Trudno powiedzieć, bo gdy jest naprawdę zimno, to człowiek nie traci czasu na wyciąganie termometru. Najniższą zanotowaną temperaturą było -35, ale to już w namiocie, także podejrzewam, ze jechaliśmy w max -30. Normalną temperaturą do jazdy było od -10 do -20 stopni. Co do ubioru, to jestem zwolennikiem prostoty – klasyczne 3 warstwy zdają egzamin – bielizna termoaktywna (z merynosów), polar (z decathlonu:P) i kurtka puchowa na zmianę z hardshellem (kurtka goretex). Na nogi bielizna i spodnie z gore, buty treki, dwie pary rękawic – cienkie pod spód i na wierzch puchowe. Do tego zwykła czapka, kominiarka, gogle, buff. Można te ciuchy oczywiście mnożyć, ale osobiście uważam że im mniej (a więc lżej) tym lepiej.

Jaki dystans pokonywaliście jednego dnia?

Przez trzy dni pchaliśmy rowery w głębokim śniegu – wtedy było to po 12 km dziennie. Chyba dwa razy udało się przejechać 80km, przeciętny dystans wynosił ok 30-40km.

Czyli czasami warunki były na tyle trudne, że rower trzeba było prowadzić obok siebie? 

Darowaliśmy sobie jakieś 50km na północy, gdzie jezioro było przysypane półmetrową warstwą śniegu, ten odcinek przejechaliśmy drogą powstałą przy okazji budowy Bajkalsko Amurskiej Magistrali Kolejowej. Potem zasadniczo było nieźle, pomijając trzy dni, w których praktycznie nie wsiadaliśmy na rowery. Zdarzały się też dni, w których pchaliśmy rowery po parę godzin.

Jazda po lodzie wymaga pewnie specjalnego sprzętu. Jak przygotować rower do takiej wyprawy, aby koła trzymały się śliskiej nawierzchni, a hamulce spełniały swoje zadanie?

Przede wszystkim opony z kolcami. Można samemu takie cudo wyprodukować, albo kupić fabryczne, tak jak my. Hamulce nie są szczególnie istotne – w końcu jedziemy cały czas po płaskim, ryzyko wpadnięcia na pieszego lub samochód jest raczej znikome, zwłaszcza przy średniej prędkości poniżej 10km/h. Przednie hamulce odkręciłem zupełnie, bo osadzał się na nich śnieg, natomiast tylnie v-brake’i po prostu rozpuściłem. Poza tym nie trzeba żadnego szczególnego sprzętu. Nasze rowery są najzwyczajniejsze na świecie – mój ma obecnie 17 lat. Na kolejną wycieczkę planuję kupić fatbike, ale to znacznie trudniejsze niż dobre opony za 300 złotych.

Gdzie nocowaliście i co jedliście podczas podróży przez Bajkał?

Nocowaliśmy w namiocie na jeziorze lub chatkach myśliwych stojących przy brzegu. Takie domki są nazywane zimowiami, są ogólnodostępne i bardzo prymitywne, ale zawsze mają lepiej lub gorzej działający piec, co było prawdziwym zbawieniem. Jedliśmy głównie liofilizaty wzbogacane kaszą, kuskusem i radzieckimi konserwami. W czasie dnia posilaliśmy się batonikami energetycznymi własnej produkcji (przepis można znaleźć na blogu) i cukierkami.

Jaka była Wasza najbardziej ekstremalna przygoda podczas tej wyprawy?

Być może zawiodę czytelników, ale nie było spektakularnych przygód. Przeżyliśmy wprawdzie huragan silniejszy niż orkan Ksawery, ale na Bajkale takie wiatry absolutnie nie są niczym nadzwyczajnym i tak też je traktowaliśmy. Nie wiem czy złamaną kierownicę można określić mianem „ekstremalnej przygody”. Najszybciej serce biło mi tak naprawdę po oficjalnym zakończeniu przejażdżki po Bajkale. Około 1 w nocy wjechaliśmy na brzeg w miejscowości Kułtuk, skąd trzeba dojechać kilkanaście kilometrów drogą do stacji kolejowej w Sliudance. Było potwornie zimno, a my po kilkunastu godzinach jazdy średnio przytomni. Gdy próbowałem uruchomić tylnie hamulce, okazało się, ze pękła obręcz koła, a wystająca dętka uniemożliwia założenie v-brake’ów. Zamontowanie przednich w tym stanie nie wchodziło w grę. Tak więc ostatnie kilometry pokonałem z duszą na ramieniu, jadąc po górzystej, oblodzonej drodze mogąc hamować jedynie nogami i siłą woli.
Wicher natomiast jako najbardziej ekstremalne przeżycie wymieniłby pewnie nocną jazdę po Moskwie, która, paradoksalnie, jest dla rowerzystów dużo bardziej nieprzyjazna niż w dzień.

Co sądzicie o Rosji i Rosjanach, zwłaszcza tych z Syberii? To prawda, że ludzie żyjący w ekstremalnych warunkach często potrafią okazać więcej serca od przeciętnego człowieka, a nawet od bohaterskiego Władimira Putina…?

Od W.W.Putina nikt większego serca mieć nie może, umówmy się. Ale rzeczywiście, Sybiracy zawsze byli zdani na pomoc sąsiadów, dlatego wykształcił się tu specyficzny typ wspólnoty i podejścia do innych. Im bardziej odległa wioska, im trudniejsze warunki, tym śmielej możemy pukać do obcych chat, z nadzieją, że nie odmówią nam pomocy. Do dziś zresztą zainteresowanie drugim człowiekiem bywa sprawą życia lub śmierci, bo co zrobić, gdy samochód ulegnie awarii na środku jeziora? Doświadczyliśmy tego zresztą na własnej skórze – najpierw zaprosili nas do siebie pierwsi spotkani w wiosce ludzie, a podczas jazdy po Bajkale właściwie każdy samochód zatrzymywał się, z pytaniem „jak można nam pomóc”. Zmieniło się to wraz ze zbliżaniem się do tzw. Cywilizacji. A jeśli pytasz o Rosję ogólnie, to mogę powiedzieć tylko że „ten kraj potężny, jego step wielki, nie pojmiesz go rozumem choćbyś myślał wieki” i to jest w nim chyba najbardziej pociągające.

Powiedzcie na zakończenie, co jest tak wyjątkowego w podróżowaniu rowerem, że to właśnie ten sposób na życie spodobał Wam się najbardziej?

Prostota. Mając rower, nie musze się właściwie martwić o nic więcej. Cały dobytek wiozę w sakwach, mój dom jest wszędzie, jestem absolutnie niezależny. Nie trzeba też za wiele planować – z reguły wystarczy wyznaczyć sobie początkowy punkt A i końcowy B. To sposób dla mentalnych leniuchów, takich jak my. Nie lubimy tracić czasu na planowanie, wiedząc, że plany najczęściej i tak się zmieniają lub biorą w łeb. Oczywiście, ułatwia to też kontakty z lokalną ludnością, dla której wciąż jeszcze rowerzyści są swego rodzaju atrakcją. A poza tym, po prostu lubimy jeździć rowerem.

W marcu ukaże się książka o wycieczce po Bajkale, dlatego i ja, i moi rozmówcy już teraz serdecznie zapraszamy do jej zakupu. Będzie o czym poczytać!

Rozmawiał: Piotr Kulpa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz